» FOSCA V - 21.11.09 HAWANA w BRENNEJ |
Wraz z ekipą łódzką dotarłem na miejsce po godzinie 15. Całą drogę pokonaliśmy praktycznie bez przeszkód. Tylko na ostatnim odcinku Sergiusz przejechał na wprost niezbyt widoczne rondo. Zresztą chyba nie tylko on.
Gdy tylko zajechaliśmy na miejsce zostaliśmy przywitani przez stacjonujące już ekipy, które nadciągnęły tu jeszcze przed nami. Niektórzy zjawili się nawet dzień wcześniej robiąc coś na kształt preFOSCA. Wśród przybyłych był również organizator w osobie Rafhofa. To on właśnie zaproponował „Hawanę” na miejsce spotkania.
Sam pensjonat na prawdę cieszy oko. Jest na prawdę ładny i dobrze wyposażony . Do tego usytuowany jest pomiędzy zielonymi, częściowo zalesionymi wzniesieniami. No widoczki są nieziemskie. Można się tam odprężyć uciekając od zgiełku miasta. Cisza i czyste powietrze. Lepiej wybrać się nie dało.
Jako że kolacja otwierająca spotkanie była zaplanowana na 17:30 to mieliśmy sporo czasu by ulokować się w pokojach, a potem zacząć się integrować z zacnym gronem. Posiedzieliśmy więc w barze gawędząc, paląc cygara i popijając szlachetny złoty trunek. W międzyczasie pojawiało się coraz więcej naszych napływających falami z różnych zakątków Polski. Przed godziną 0 przenieśliśmy się do dużej sali w której odbyła się właściwa część imprezy. Na pięknie udekorowanych stołach czekało już na nas małe co nie co. Skonsumowaliśmy więc dosyć oryginalną i co najważniejsze smaczną przystawkę, co by się nieco nasycić. Z głównym daniem poczekaliśmy jednak na naszego głównego sponsora czyli Krzysztofa Najsztuba ze sklepu AKAN. Gdy ten się zjawił potrawy wjechały na stoły. Nie będę się tu rozpisywał co jedliśmy, bo całe menu jest w temacie foscowym. Powiem tylko, że dobre to było. No na prawdę dobre.
Kiedy już pojedli my i popili Rafhof oficjalnie otworzył krótkim przemówieniem nasze święto. Miało być bez forumowych podziałów, bez robienia głupich uwag i zgodnie z jego wolą tak też się stało. Odpaliliśmy cygara oraz 3 litrową butlę pięciogwiazdkowej Metaxy oraz Jacka Danielsa. Był jeszcze keg piwa, ale wysuszyliśmy go do obiadu.
Pomieszczenie wypełniło się dymem. Ogromna jego ilością. I mimo że czasami już szczypał w oczy to i tak w zacnym gronie siedziało się nim wspaniale. Na deser poza słodkościami rozniesiono nam na srebrnych tacach także po kilka cygar z różnych zakątków świata. Hoyo de Monterrey z Kuby, Macanudo z Dominikany oraz nowość na polskim rynku Don Rosa z Hondurasu, których dystrybutorem jest nasz kolega Dutch (Don Lecho). Ten jedyny w naszym pięknym kraju torcedore dał nam także pokaz swoich umiejętności podczas prezentacji zwijania cygar. Warto było obserwować, gdyż można było wziąć udział w konkursie polegającym właśnie na zwinięciu własnego cygara. Udział wzięło 5 osób. Każda z nich została za to nagrodzona bonem upominkowym do zrealizowania w AKAN.
Bawiliśmy się w zacnym gronie tocząc rozmowy na różne tematy (nie tylko cygarowe) do około godziny 2 w nocy. Pokrzepialiśmy się przy wiejskim stole pełnym szynek, kiełbach, smalcu i ogórków. Nie wiadomo kiedy ten czas nam zleciał. Wynieśliśmy się więc z naszej Sali do…baru na dole. Tu impreza trwała praktycznie do rana. Nie nudziło nam się ani trochę.
Kto chciał mógł też zagrać w bilard czy w piłkarzyki. Po godzinie 3 z nadmiaru wrażeń zmyliśmy się wraz z Sergiuszem do spania. Nasz przedstawiciel Mithr trwał jedna nadal tak jak cała impreza.
Rano spotkaliśmy się wszyscy na śniadaniu w sali, gdzie wieczór wcześniej odbyło się nasze wielkie wydarzenie. Czekał na nas szwedzki stół. Bierz co chcesz, wszystko weź mówił wręcz do nas. No to brali my. Po śniadaniu spakowaliśmy manatki. Czas się już było niestety zbierać. Całe szczęście znaleźliśmy jeszcze chwilę by zapalić ostatnie, pożegnalne cygaro.
I tak skończyła się kolejna FOSCA. Dziękuję Wam, że wy tam byliście i że ja mogłem być z Wami (teraz idę płakać).
Teraz czas na specjalne podziękowania.
Dziękuję Krzysztofowie Najsztubowi ze sklepu AKAN za wspaniale cygarowe gifty i zacne alkoholowe wsparcie. Wstyd by było nie podziękować za bony upominkowe, które ufundował jako konkursowe nagrody. Dziękuję więc.

Dziękuję Rafhofowi za wynalezienie tak świetnego miejsca na FOSCA jakim jest niewątpliwie „Hawana”.
Dziękuję również naszej doskonałej obsłudze, która mimo ogromnej ilości dymu, która powaliła by nawet konia, trwała nieustraszenie na posterunku sprzątając po nas i donosząc jedzenie. Jeśli ktoś z Was nas czyta to wiedzcie, że dużo dorzuciliście do wspaniałego klimatu spotkania. Dziękuję.
Dziękuję także Sylwii (Exa) ze Swedish Match, która okazała się duszą towarzystwa i zostawiła dużo uśmiechu na naszych twarzach.
To co. Do zobaczenia na kolejnej FOSCA.

Autor relacji: Arkadiusz
:::::::::::::::LINK DO TEMATU FOSCA NA FORUM ::::::::::::
|
|